niedziela, 13 stycznia 2019

Julia Jędrzejczyk - "Magia Stumilowego Lasu"

Przedstawiamy opowiadanie naszej zuchenki Julki Jędrzejczyk, dzięki któremu zdobyła I miejsce w kategorii zuchowej w konkursie literackim podczas XXXIII OHFA "OPAL".

MAGIA STUMILOWEGO LASU



-Tato! Tatusiu! Wstawaj! Już czas! Już czas!- wołała mała Zosia, skacząc po łóżku.
- Jeszcze pięć minut.-odparł tata i nakrył głowę poduszką.
Dziewczynka jednak nie dawała za wygraną. Zrzuciła poduszkę i tym razem skoczyła już prosto na tatę.
-Dobrze. Poddaję się!- odrzekł zaspany Krzyś, który marzył o długim, sobotnim spaniu, ale obiecał przecież córce wyprawę.
Szybko zjedli śniadanie i udali się do pobliskiego lasu.
- Tatusiu, ten las wygląda dzisiaj jakoś inaczej, po prostu magicznie.-mówiła zachwycona dziewczynka.
- Tak, to prawda, Zosiu.-odparł z uśmiechem tata.
Żadne z nich nie spodziewało się przygód, które czekały ich tego dnia.
Kiedy tak szli i śpiewali ulubione piosenki, dotarli na małą polanę. Słonko świeciło, było ciepło i przyjemnie.
Nagle dziewczynka oparła się o jedno z drzew i wtedy poczuła dreszcz na plecach.
- Tato, to drzewo jest jakieś dziwne. Trochę się boję.-mówiła z przerażeniem.
- Zosiu, nic się przecież nie dzieje.- uspokajał ją Krzyś.
Ale w tym momencie drzewo zaczęło zmieniać swój kształt. Stało się ogromnym dębem i ku zdumieniu Zosi i jej taty, miało teraz okna i drzwi, a nad nimi tabliczkę z napisem „Domek Prosiaczka”. Dziewczynka przecierała oczy ze zdumienia. Nagle drzwi otworzyły się i wychylił się wystraszony, różowy, mały zwierzaczek.
- Co? Co? Co się dzieje? Kim jesteście?- pytał maluszek.
- To niemożliwe! Niewiarygodne!- wykrzykiwał Krzyś.- Prosiaczku, to ja. Poznajesz mnie?
- Krzysiu? To naprawdę ty? Jesteś taki ogromny i trochę straszny.- mówił mały przyjaciel.
-Tak, to ja, a to moja córeczka. Ma na imię Zosia- powiedział mężczyzna, wskazując na dziewczynkę.
- Bardzo mi miło. Jestem Prosiaczek.- uśmiechnął się nieśmiało.- Krzysiu, wszyscy bardzo za tobą tęskniliśmy. A najbardziej smucił się Kubuś. Wierzył jednak, że kiedyś wrócisz i tak się stało!- wykrzyknął radośnie.
- Chodźmy do niego! Szybko!- wołał Prosiaczek.
Zosia nadal nie wierzyła w to, co się działo, ale podała rękę tacie i dzielnie ruszyła za małym przewodnikiem.
Kiedy dotarli na miejsce, Kubuś miał cały łebek zanurzony w baryłeczce z miodkiem.
- Puchatku, zobacz, kogo ci przyprowadziłem!- wołał podekscytowany Prosiaczek.
Kubuś podniósł łebek i z wrażenia upuścił miód.
-Krzysiu! Tak bardzo tęskniłem.- mówiąc to, miś wtulił się w przyjaciela, zapominając o swoich lepkich od miodku łapkach.
- Mnie też bardzo Was brakowało, Puchatku. Ale teraz możesz mnie już puścić. Chcę ci kogoś przedstawić.- mówił mężczyzna.
Krzyś wskazał na Zosię, która dotąd znała przyjaciół taty tylko z opowieści.
- Oczywiście, tylko, mam mały problem, Krzysiu.-mruczał miś.
-To znaczy…? O nie! Puchatku, przykleiłeś się do mnie!- śmiał się Krzyś.
- Zapomniałem, że miodek jest taki lepki.- mówił przejęty Kubuś.-
- Tato, to najsłodszy miś na świecie.-roześmiała się Zosia.
- Oj tak, dosłownie.-odparł Krzysiu.
Tymczasem zaniepokojony Prosiaczek, narobił tyle hałasu, że w całym Stumilowym Lesie, niósł się jego piskliwy głosik. Natychmiast przyleciała Sowa, przybrykał Tygrys, przyczłapał Kłapouszek, przykicał Królik, a także przybyła Kangurzyca z Maleństwem w torbie. Wszyscy bardzo ucieszyli się na widok Krzysia i Zosi, ale nie wiedzieli, jak odlepić przyjaciół.
Po długiej dyskusji, postanowiono wypróbować wszystkie możliwe sposoby.
Najpierw podzielono się na dwie grupy. Królik, Sowa i Tygrys ciągnęli Krzysia, a pozostali razem z Zosią Puchatka. Niestety bezskutecznie. Później Tygrysek kazał im brykać, żeby rozpuścić miód, ale w pewnym momencie wskoczył na nich, co sprawiło, że i on się przykleił. Królik próbował rozdzielić ich ogromnym kijem, ale on sam razem z patykiem też się przylepił. Sytuacja wyglądała dramatycznie.
Nagle Kangurzyca, która miała doświadczenie w codziennym ratowaniu z kłopotów Maleństwa, wpadła na wspaniały pomysł.
-Trzeba ich wykąpać!- krzyknęła. Szybko przyniosła z domu mydło i gąbki. Razem z Zosią i Kłapouszkiem wepchnęła sklejoną gromadkę do rzeki. Szorowała i mydliła, aż w końcu uwolniła przyjaciół.
Z radości wszyscy wskoczyli do rzeki. Pluskom i piskom nie było końca. Po zabawie, przyjaciele zjedli kolację u Kangurzycy i niestety Krzyś z córeczką musieli wracać do domu.
Puchatek posmutniał.
- Tak bardzo chciałbym Was jeszcze kiedyś zobaczyć.-powiedział miś.
- Ależ Puchatku, będziemy odwiedzać Was w każdą sobotę. A kiedy dorosnę, przyprowadzę tutaj moje dzieci. –zapewniała Zosia.
Kiedy tata z córeczką wracali do domu, żadne z nich nie przemówiło nawet słowem. Myśleli o magicznych chwilach w Stumilowym Lesie i już planowali kolejne spotkanie. Mieli teraz niezwykły sekret, którego strzegli przed całym światem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz